Ultra patriot koszulka patriotyczna (M) Rotmistrz Witold Pilecki T - shirt Flaga Orzeł PL noś się z dumą BLACK czarna. ROZMIAR M: DŁ: 71 cm. SZER: 51 cm Dł. rękawa: 18 cm / 14 cm KOLOR : biały. MATERIAŁ : 100 % BAWEŁNA WYPRODUKOWANO W POLSCE ! Bardzo trwały nadruk. Bardzo dobry materiał. 100% wyprodukowano w Polsce. Zalety:
dziwnie się czuję... im dłuzej jestm sama... ptysiek późno z roboty wraca, a wieczory długie... tym częściej myślę o "madzi" nie odzywa sie czesto.. ostatnio wogóle.. wiem zapier jak nie wiem co, no i zycie mu sie układa... chce go jeszcze zobaczyc... wczoraj wysłałam mu prezent.... ale tak mam wszyscy moi przyjaciela maja coś po mnie .. płyty książki, koszulki... i inne duperelki.... dla mnie to raczejnaturalne nie wiem jak on to odbierze.. zreszta wiem że może i znajomość przetrwa ale raczej będą to tylko życzenia na nowy rok... tyle... szkoda mi tego wszysktiego... k.... tęsknię.... jakby tylko ktoś znalazł eliksir. w sumie to mnie pociesza że nie spędziłam z nim tyle czasu by sie zakochać.. pokochać.. czy jakoś tak... stara dupa ze mnie a nadal jak dziecko!
@Paff1906 Kiedyś taki Pan z wąsem powiedział. Naród wspaniały tylko ludzie ku***. I to niestety prawda. 12 Nov 2021
Tak właśnie powiedział Marszałek Józef Piłsudski o swoich rodakach. W tym tygodniu cała Polska obchodziła najważniejsze święto państwowe - Święto Niepodległości. 11 listopada 1918 roku po czterech latach wyniszczającej wojny i po 123 latach niewoli na mapę świata powróciła niepodległa Polska. Nawet nie umiem sobie wyobrazić radości i nadziei jaką mieli w sercu wszyscy, którzy mimo tego, że nigdy nie żyli w wolnym kraju, kochali go i chcieli żeby był właśnie ich krajem. Kiedyś to był dla mnie zwykły dzień taki, że można było przesiedzieć go przed telewizorem i w spokoju się poobijać. Rodzice nie zabierali mnie na żadne obchody. Nie specjalnie też sama się interesowałam. W latach '90 wydaje mi się ludzie byli tak oszołomieni tym, że komuna się rozpadła, że z jednej strony dławili się wolnością a z drugiej nie wiedzieli jaki ma teraz być ich cel, komu się teraz nie podporządkowywać. Dla wielu ważniejsze stało się kupowanie wszystkiego co się pojawiało niż np. rozmowa o tym co jest ważne w życiu. Ja mimo, że od dziecka byłam wychowywana w duchu patriotycznym... nie czułam, że to święto radości. Jeszcze ten paskudny listopad. Zimno, buro i jeszcze bez śniegu który by to zamaskował. Z czasem jednak gdy coraz bardziej interesowałam się bieżącą polityką, momentem w historii w jakim przyszło mi żyć, zaczęłam doceniać ten dzień i cały sens tego święta. Na studiach historycznych z powodu natłoku faktów, opinii i milionów książek oraz skryptów do przeczytania łatwo wpaść w pułapkę nie przejmowania się tym co nie leży w zakresie naszych badań. Nie zajmuje się historią Polski w XVIII wieku więc upadek Rzeczypospolitej to coś co musiałam wykuć. Nie piszę również o XIX wieku, czyli powstania, które upadły też raczej nie są dla mnie zbyt fascynujące. Później I Wojna Światowa to też nie moje bajka naukowa. Mamy już II RP, wojnę o granicę, powstania śląskie itd. Przelana krew za Lwów i Wilno. Studiując na Instytucie Historycznym nie mam czasu często zastanawiać się tamtą sytuacją polityczną, społeczną o gospodarczej nie mówiąc... Choć i tak zapewne robiłam to częściej niż normalny zjadacz chleba nie mający nic wspólnego z historią. Dwudziestolecie między wojenne to wystarczający czas by powstała Polska, a Polacy zorganizowali sobie nowe wspaniałe życie z wielkim awanturami i niesnaskami na szczycie władzy. Tacy bohaterowie jak Piłsudski czy Dmowski nie umieli zapanować nad narodem, który potrafi się bić do ostatniej kropli krwi ale nie umie żyć ze sobą w zgodzie. Wybuch II Wojny Światowej, tutaj wielka konspiracja, Polacy nie poddają się i walczą. Powstanie Warszawskie, klęska i upadek nadziei. Utrata kresów, przesiedlenia na tzw. Ziemie Odzyskane. O i to jest to czym ja się zajmuje i na czym się znam. Ale już zaraz mamy nie ten sam kraj, który był przed wojną tylko Polską Republikę Ludową i budowanie nowej robotniczej rzeczywistości. I ci Polacy, oni w tym systemie muszą jakoś funkcjonować. Indywidualne wojenne tragedie przechodzą w nowy świat i rodzą nowe dramaty. Przecież nie wszyscy byli od razu opozycjonistami, przecież wiemy to, że nasi dziadkowie i nasze babki byli tak stłamszeni wojną, że nie chcieli protestować, chcieli mieć święty spokój i pełne garnki. Wielu z nadzieją poddawało się systemowi, który obiecywał przecież sprawiedliwość klasową. Gorliwsi angażowali się i budowali nową Polskę. I tak to trwało nieprzerwanie do '89. I nastała wyczekana demokracja, ruszył z kopyta kapitalizm i okazało się, że w marzeniach było piękniej, uczciwiej. A jest rzeczywistość, z którą nie wszyscy umieją walczyć. Nastąpiła transformacja systemu ale nie było transformacji Polaków. Tego nie można zapewnić odpowiednimi ustawami. I ja mam szczęście, żyć w tej właśnie nowej-starej wolnej Polsce. Wykończonej wojnami, powstaniami, kłótniami o to czyja prawda jest "mojsza", kto ma rację w sprawie Anglików, Niemców czy Ruskich, albo kto jest patriotą a kto nie. Przecież Ci milicjanci z PRL czuli się stróżami prawa, czuli, że robią coś dla ojczyzny. Przecież oczywiste jest że nie wszyscy mieli przodków w AK, tak samo jak nie każdy wspierał Solidarność. I ja właśnie za to dziękuje, że "Rok 1984" Orwella to dla mnie abstrakcja. Dlatego chcę się cieszyć 11 listopada, bo nie jestem wystawiana na próbę tego czy oddam życie za to by przyszłym pokoleniom było lepiej. Nikt mnie nie germanizuje na siłę, nikt mnie nie przesłuchuje na siłę, nikt nie ma prawa mnie bić ani też zabronić mi mieć swojego zdania. Mogę sama poznać prawdę, mogę jej szukać i weryfikować, mogę ogłosić swoje zdanie na temat wszystkiego o czym myślę. Mogę pić coca-colę i podróżować po świecie. Mogę pracować i nie muszę się nikomu spowiadać dlaczego chodzę w nocy sama. Mam szczęście i doceniam je. Tylko przez to boli mnie bardzo, gdy inni nie doceniają tego co mają i jeszcze swoje zdanie narzucają innym siłą nie słuchając argumentów drugiej strony. Nie podoba mi się to, że od kilku lat ten dzień, cudowny i wyjątkowy jest pretekstem do marszów nie radości tylko nienawiści. Do burd i awantur z policją. Nie zgadzam się na nazywanie patriotami ludzi, który krzyczą, że nie mają wolności ale chowają własną twarz. Jestem oburzona, gdy w moim kraju atakuje się ambasadę jakiegokolwiek innego kraju. Nie po to przez te wszystkie lata nasi przodkowie wylewali krew, żeby teraz chuliganie mówili jak ma być. Mogę się nie zgadzać z rządzącymi politykami, mogę uważać premiera z wszystkimi ministrami za bandę debili, mogę nie podzielać zdania prezydenta, ale nie mogę ich nie szanować. Bo oni wygrali w legalnych wyborach, są przedstawicielami Polaków i nie mogę się na to obrażać jak pięciolatek, za to, że dostał nie tego cukierka, którego chciał. My Polacy, gdy nie mamy z kim walczyć nie mamy umiemy się cieszyć spokojem, tylko organizujemy sobie coraz większe piekło, takie Polsko-Polskie. Wszyscy się znamy na piłce nożnej, historii i każdy z nas najlepiej wie, jak rządzić wielkim krajem. Wydaje nam się, że jak będziemy głośniej krzyczeć to nasz zdanie będzie ważniejsze i silniejsze. Miałam napisać prosty post o tym, że ja już wiem, że warto jest świętować Dzień Niepodległości, a wyszedł mi długi monolog, który może być różnie odebrany przez Was. Opublikuje go, choć może w najbliższym czasie napiszę rozwinięcie każdego paragrafu w osobnych postach, żeby wyjaśnić jakie jest moje zdanie. Wszystko co wiem. Translations in context of "Wspaniały naród japoński" in Polish-English from Reverso Context: Wspaniały naród japoński sięgnął nieba, dzisiaj o godzinie ósmej.
Sytuacje opisane powyżej to oczywiście patologia, tu nie ma nawet pola do kurwa, przedszkola i żłobki powinny być zamknięte. Kombinuje się z uczelniami, szkołami, a przedszkola i żłobki to taki temat tabu, udajmy że nie ma problemu, może się nikt nie bo, jak zamkniemy przedszkola i żłobki to trzeba będzie dać zasiłki dla tych ludzi, którzy zostaną z dziećmi. Student, licealista czy nawet większość dzieci z podstawówki zostaną sami w domu, a ostatecznie można z nimi pracować zdalnie bez większego problemu. Z 2-3-4 latkiem się w domu średnio popracuje, bo wymaga bardzo dużo stałej uwagi. No i nie każdy w ogóle może pracować z zaznaczam, że przedszkola i żłobki to są miejsca, w których najtrudniej o zachowanie obostrzeń sanitarnych, bo ni chuja nie upilnujesz dzieci, żeby nie żuły tej samej zabawki albo nie kichały na siebie, nie lizały się i chuj wie co jeszcze. Maseczki też takim nie zał ze strony rządu to jest takie udawanie, że problemu nie ma, bo nie ma za bardzo kasy na zasił rodzic możesz próbować siedzieć pół roku w te i nazad na l4 na dziecko, ryzykując, że Cię Janusz wyjebie z pracy, jeśli w ogóle masz umowę o pracę. Aaaaaalbo... udawać, że ten katarek i kaszelek to tylko alergia, nothing to see here. A kto miał dzieci to wie, że taki "katarek i kaszelek" potrafi się utrzymywać czasem mam ten luksus, że jak zaczęła się pandemia, to żona poszła na zasiłek na dziecko, a jak zasiłek ukrócili to akurat zaszła w ciążę, zwolnienie ciążowe, a teraz urlop macierzyński, a syn od roku siedzi w domu. Ale nie każdy ma ten luksus, że sobie zajdzie w ciążę w dogodnym tego, zamknijcie przedszkola i żłobki chuje.

@JakubMokotow @12_basia666 To nie kraj jest taki. Co powiedział Piłsudski? ' „Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy” 18 Oct 2021

Czy naród wspaniały mam dylemat, ale, że ludzie kurwy, tego jestem absolutnie pewna. Ubolewam, że nie jestem psem, pchłą, pyłkiem… Niestety chlorofil nie wypełnia mojego jestestwa, a przewrotny los zmusza do ludzkiego życia. Każe być istotą, która jako jedyne istnienie, potrafi manipulować, udawać, kalkulować, ściemniać, mataczyć, kłamać, zwodzić, grabić, zło czynić, krzywdzić, knuć, katować, korumpować… ect… I nie, że włada jedną z tych umiejętności. Dla sobie wytłumaczalnych korzyści sięgnie po wszystkie sobie znane pomoce zła. Polski naród uważa się za wspaniały, wyjątkowy, wybitny i wybrany. Panuje w nim jednak chaos i niezgoda, bo każdy z jego członków postrzega się za lepszego, mądrzejszego, sprytniejszego i chce przewodzić pozostałym. Czasem dana jednostka faktycznie jest wybitna i warto słuchać jej słów. Niestety w większości władać innymi chcą najgorsze kreatury, właściwie takie „pozagatunkowe” monstra, bo to już ani ludzie, ani zwierzęta… Egzystując w społeczności trzeba, mieć się na baczności. Ważyć słowa, nikomu nie ufać, ostrożnie dobierać sobie zarówno przyjaciół jak i domowników. Żyjąc w tym dziwnym stadzie, zawsze należy być bystrookim, przenikliwym, skoncentrowanym. Nie dać się podejść, czy omamić wymyślnymi „cukierkami” i nie zapominać, że zagrożenie, czy atak, może nadejść z najbardziej nieoczekiwanej strony. Klęska tym, którzy uśpią czujność, podejściem na litość i „dobre serce”. Kłopoty czekają na tych, którzy pozwolą sobie na naiwność i szczerość. Za ludzkie odruchy można zginąć – i to dosłownie. W najlepszym wypadku stracić kręgosłup moralny, własna dumę, czy honor najbliższych… a tego nie „zmaże”, ani nie cofnie NIC… Traktowałam ludzi z szacunkiem, kiedyś, Po którymś razie jego braku dla mojej osoby pojęłam zasady gry. Okazując zaufanie – stawałam się łatwym celem do manipulacji i oszustw. Mimo oddania przyjaciołom – kiedy ja potrzebowałam pomocy – większość była „poza zasięgiem”. Broniąc słyszanych racji, stawałam się jedynie celem do kpin i obelg, aż mi się to całkiem znudziło… Marszałek Piłsudski nie tylko z kurwami miał rację. Jak aktualne będą w „innym świecie” Jego słowa, chyba sam się tego nie spodziewał: „Polska, sami Polacy to twierdzili, nierządem stoi. Polska to jest prywata, Polska to jest zła wola. Polska to jest anarchia. I jeśliśmy po upadku mieli sympatię dla siebie, to nigdy nie mieliśmy szacunku dla siebie. Nie zaufanie, a niepewność wzbudzaliśmy i stąd chęć narzucania nam opiekunów, wyznaczonych dla narodu anarchii, niemocy, swawoli, dla narodu, który się do upadku doprowadził prywatą, nieznoszącą żadnej władzy.” [Opis: 3 lipca 1923. Źródło: Przemówienie w Sali Malinowej hotelu Bristol, w: Wielkie mowy historii, t. 2, wyd. Polityka Spółdzielnia Pracy, Warszawa 2006.] Dziś jest 5 lipca 2014 roku. Nierządem stoi moralność. Rozpuszczają się najtwardsze zasady. Pękają jak kolorowe bańki mydlane najwięksi twardziele. Rabują wyznawcy krzyża. Kradną przywódcy. Sądy przestały być sprawiedliwe. Media prawdziwe. Małżonkowie wierni, a kościół nie jest już utorzsamiany z wiarą. Przyjaciele bez żadnych emocji okadają przyjaciół. Sąsiedzi się nienawidzą. Dzieci knują między sobą najgorsze intrygi, doprowadzajac się do samobójstw… Oszustwa stały się normą. Zaufanie ma już inne znaczenie terminologiczne. Jak moralność i godność. Kurestwo przestało być złe… jest przecież wszędzie… Teraz, mając w pamięci zdanie genialnego polityka, inaczej traktuję rzeczywistość. Nie zawsze mi to wychodzi, ale bardzo się staram. Słysząc jak ktoś mi mówi „ale tak szczerze między nami” wiem, że łże. Jak padają słowa jak to „jego” oszukali i wszyscy są przeciwko – natychmiast włącza mi się alarm „uciekaj, bo będziesz kolejną ofiarą!” O prawdzie najczęściej rozmawiają kłamcy. O uczciwości – oszuści. O religii ci, którzy nie przestrzegają Dekalogu. Gdy padają słowa dotyczące wierności, przeważnie ilość kochanków jest systamatyczną zmienną. Histeryczne epatowanie uczuciami jest tylko przykrywką do zaplanowanej na zimno gry. Jak w tym żyć? Ciężko, bo coraz bardziej staję się obojętna… Człowiek raniony, zawodzony, oszukany, okradziony… gorzknieje. Czasem szybciej, czasem wolniej, ale wreszcie pozbywa się nieprzydatnych różowych okularów i jeśli nie staje się taki jak świat, to przestaje czuć. Przestaje reagować na prośby. Odwraca głowę od łez nie wierząc, że są prawdziwe. Zaciska pięści, ale nie reaguje, kiedy ktoś woła o pomoc, a przede wszystkim boi się zaufać obawiając się podstępu. Zamyka się na normalność. Boi serdeczności stroni od bliskości… Staje się zdziczałym frustratem… Wiele razy przyszło mi w różnych emocjonalnych sytuacjach powiedzieć „ludzie to kurwy”. Po 25 latach krytyki, niezrozumienia, oskarżeń o używanie wulgaryzmów i prostactwo z podniesioną głową powtórzę za Marszałkiem, chowając się w muszli, jaką stworzyłam, żeby chronić się przed rzeczywistością: „Naród wspaniały, ale ludzie kurwy”

Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy. Mechanizm poczucia winy Marszałek Piłsudski już dawno zauważył jak wiele spośród ludzi, którzy go otaczają, nawet tych najbliższych okazało się ludzkim ochłapem.

O tym co jadał Marszałek Piłsudski, jak traktował alkohol i wreszcie jakim był człowiekiem i co możemy się od niego nauczyć opowiada Piotr Gajdziński, autor książki „Sztuka przywództwa. Piłsudski” . Czy Marszałek dobrze się odżywiał i prowadził zdrowy tryb życia? – Nie, absolutnie nie. Według dzisiejszych standardów Józef Piłsudski prowadził tragicznie niezdrowy styl życia. Jadał mało, a co gorsza bardzo nieregularnie, pij bardzo mocną herbatę, lubił tłuste wschodnie potrawy. Wcale się zresztą zdrowym trybem życia nie przejmował, to był człowiek bardzo skoncentrowany nie na sobie, ale na służbie publicznej. Zresztą czy rewolucjoniści mogą prowadzić zdrowy tryb życia? Ich codzienność była utkana z więzień, zsyłek na Syberię, ucieczek, ukrywania się. To było życie w nieustannym stresie. Od razu uprzedzę pytanie. Nie prowadził też zdrowego trybu życia, gdy objął władzę. Zajmował się Polską, a nie swoją wątrobą, sercem i żołądkiem. Do tego dużo palił, specjalnie dla niego przygotowywane papierosy „marszałkowskie”, podobno bardzo mocne. Choć inne źródła mówią, że dbając o jego zdrowie kazano te papierosy robić z niewielką ilością nikotyny. Piłsudski zawsze żył bardzo skromnie. Kiedyś, podczas pobytu w Zakopanem, do rudery którą zajmował, zajrzał Stefan Żeromski, którego przyszły Naczelnik Państwa podjął podczas układania pasjansa w samych tylko kalesonach, bo spodnie zostawił u krawca, a po prostu nie dysponował drugą parą. W tych właśnie okolicznościach Żeromski usłyszał, że jeśli układany przez Piłsudskiego pasjans wyjdzie, to w przyszłości (Piłsudski zostanie dyktatorem Polski. Człowiek w kalesonach mówi, że zostanie dyktatorem państwa, którego od ponad stu lat nie ma! Oto co zajmowało Piłsudskiego! Jeszcze w Legionach żył życiem swoich żołnierzy. Ubrany w zwykłą, szarą strzelecką kurtkę pozbawioną przysługujących mu dystynkcji brygadiera, mieszkał w identycznych jak jego żołnierze warunkach. Jeden z towarzyszy walki zanotował: „Widzieliśmy Komendanta jak w swojej ziemiance w lasku naszym żył tym samym życiem co każdy z nas żołnierzy. Ta sama czarna, niesłodzona kawa i marne wówczas jedzenie, no i… te same wszy w swetrach i mundurach, z którymi Komendant walczył jak każdy z nas. Podpatrzyłem to kiedyś na własne oczy”. Gdy „wybuchła Polska”, Piłsudski nie zmienił swoich przyzwyczajeń. „W tej Polsce, gdzie ludzie idą na największe kompromisy z własnym sumieniem, byle kurczowo trzymać się fotela ministerialnego, ten człowiek hardy, a tak skromny i prosty, tak obojętny na tytuły i zaszczyty, musi imponować, musi wzbudzać zaufanie” – pisał „Robotnik”, organ Polskiej Partii Socjalistycznej. Wzbudzał, bo skromne życie Piłsudskiego nie było na pokaz. Piłsudski osiadł w Belwederze, choć nie była to podówczas najbardziej reprezentacyjny budynek w Warszawie, a przecież z powodzeniem mógł wybrać jakiś bardziej okazały gmach. Jeden z adiutantów Komendanta twierdził, że warunki, w których Piłsudski mieszkał w Belwederze były „bliskie uwięzienia go w jego pokoju sypialnym”. Mieszkalna część Belwederu była umeblowana bardzo skromnie: „łóżko, obok stolik z radiem, z drugiej strony łóżka szafka nocna z lampą, duża szafa przy drzwiach z saloniku z balkonem, przy oknie na park stół, dwa fotele, kilka krzeseł, w prawym kącie pokoju kominek, na podłodze wielki dywan perski”. Jedynymi ozdobami był turecki czaprak oraz dwie skrzyżowane szable, a między nimi „średniej wielkości obrazek Matki Boskiej Ostrobramskiej, po obu stronach szabel dagerotypy rodziców w strojach z okresu Powstania Styczniowego”. Całości dopełniał stojąca na szafce fotografia córki Wandy. Gdy w Belwederze zamieszkał Bolesław Bierut, to jak wiadomo z audycji Józefa Światło, budynek wyposażono we wszelkie możliwe wówczas luksusy. Po wycofaniu się do Sulejówka, zrezygnował Piłsudski z przysługującego mu marszałkowskiego uposażenia, przekazując pieniądze na cele dobroczynne. Rodzinę utrzymywał z tantiem literackich, odczytów i wykładów. Pieniędzy wystarczało tylko na skromne życie. Adiutant Marszałka, Mieczysław Lepecki, pilny obserwator życia Piłsudskiego i jego rodziny, blisko w ostatnich latach życia marszałka z nim związany potwierdza, że familia Piłsudskich żyła skromnie, „na sposób nie różniący się niczym od życia przeciętnej polskiej rodziny średniozamożnej. Skromne uposażenie Marszałka, które do przedostatniego roku Jego życia wynosiło 2200 złotych miesięcznie i nie było pomnażane żadnymi dodatkami, żadnymi funduszami dyspozycyjnymi, przy dużych wydatkach reprezentacyjnych, na które nie pobierał ani grosza, przy kształceniu dwóch córek w gimnazjum prywatnym pani Szachtmajerowej, ledwie wystarczało, a że w ogóle wystarczało należy do przypisać zapobiegliwości pani Marszałkowej i Jej oszczędności. W Belwederze nie przelewało się. To, co zarabiał Marszałek Piłsudski stanowiło o wiele mniej, niż wynosiły zarobki bardzo wielu ludzi w Polsce na posadach w przemyśle prywatnym, a nawet państwowym” – pisał w swoim diariuszu Lepecki. Po zamachu majowym, gdy wyniknęła sprawa uposażenia Piłsudskiego, ten wymógł, aby jego miesięczna pensja była równa zarobkom pracującego zagranicą polskiego wicekonsula – 1500 złotych miesięcznie. Co więcej, część wynagrodzenia przeznaczał Piłsudski na cele charytatywne bądź kulturalne. Wspierał choćby Uniwersytet Wileński. Do rektora tej uczelni napisał, że chodzi mu „o zabezpieczenie, choć cokolwiek, pracy młodych sił asystentów i asystentek, obawiam się bowiem, że fala oszczędności kierowanej przede wszystkim na tych siłach odbić się musi i tak mało płatnych, i mało ubezpieczonych”. Niemałe pieniądze przekazywał też Piłsudski na stowarzyszenia i organizacje opiekujące się wdowami i sierotami po żołnierzach, wspomagał inwalidów wojennych. Ta skromność Piłsudskiego mocno na tle ówczesnej elity władzy wyróżniała. Marian Zdziechowski, historyk idei, filolog i filozof, rektor Uniwersytetu Stefana Batorego, w 1926 roku żegnał na wileńskim dworcu kolejowym najpierw prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, a niewiele później Józefa Piłsudskiego. Zanotował, że ten pierwszy „miał dla siebie i świty swojej luksusowy extra pociąg z czternastu wagonów złożony. Piłsudski miał tylko zamówione małe coupe w wagonie”. Szokujące jest jeszcze jedno porównanie – o ile marszałek Piłsudski miał do dyspozycji dwa samochody, to prezydent Mościcki – 22. Mościcki miał zresztą zamiłowanie do luksusu, co Marszałek z trudem tolerował. Dość powiedzieć, że roczna pensja Mościckiego sięgała 300 tysięcy złotych i była z górą dwukrotnie wyższa niż jego poprzednika, prezydenta Wojciechowskiego, a budżet głowy państwa wyniósł w 1930 roku 4,5 miliona złotych. Utrzymanie prezydenta RP było też gigantycznie wysokie w porównaniu z głowami państw innych krajów – w Niemczech wydawano na ten cel w przeliczeniu 2 miliony złotych, a we Francji 3,8 miliona złotych, czyli o 700 tysięcy złotych mniej niż w Polsce. Mówi się, że Marszałek bardzo lubił herbatę, za to nie przepadał za kawą. Czy to prawda? Jeśli tak to z czego to wynikało? – Tak, przedkładał herbatę nad kawę, ale na pewno nie wynikało to chęci prowadzenia zdrowego trybu życia. Kawa zresztą nie była wówczas napojem tak powszechnym jak dzisiaj. Jej picie było związane z pewną celebrą, czego Komendant nie znosił i z trudem tolerował. Wolał herbatę, bo po prostu bardziej mu smakowała i się do niej przez lata przyzwyczaił. Kawka nie była codziennym napojem rewolucjonistów, nie pijano jej na Syberii i w okopach I wojny światowej. Czy z racji swojego pochodzenia Marszałek miał sentyment do kuchni litewskiej? – Tak, lubił kuchnię litewską, która zresztą wówczas była bardzo popularna w Polsce i dość powszechna na przykład w Warszawie. Temu przywiązaniu do litewskich specjałów – do kindziuka czy bandziuka, czyli suchych kiełbas, do wileńskiego chleba, do cepelinów – nie można się dziwić. Smaki z dzieciństwa pozostają w nas do końca życia. U Piłsudskiego, który miał bardzo szczęśliwe dzieciństwo, musiało to przywiązanie być szczególnie mocne. Jak Piłsudski podchodził do alkoholu? – Raczej sceptycznie. Coś tam pijał, nie był abstynentem, ale nie znalazłem żadnych relacji na temat pijackich ekscesów z jego udziałem. Lubił wypić kieliszek czy dwa mocnego alkoholu podczas przyjęć, czasem sięgał po wino. Tolerował też w swoim otoczeniu, a nawet za nim przepadał, Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, jednego z największych birbantów stolicy, przyjaciela Skamandrytów, który całe wieczory spędzał w „Ziemiańskiej”, najsłynniejszej wówczas warszawskiej restauracji, i innych knajpach. „Byle Piłsudski nie zmarszczył nań brwi – poza tym nie bał się samego diabła” – mówiono o Wieniawie. Piłsudski, co nie było u niego częste, tolerował najróżniejsze wybryki Wieniawy, a ten odpłacał mu się wielkim oddaniem. Czy Marszałek jadał razem z rodziną, czy raczej osobno? – Piłsudski był raczej samotnikiem, pod koniec życia żył już w znacznym oddaleniu od rodziny, mieszkał w budynku Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych właściwie tylko w towarzystwie swojego adiutanta, Mieczysława Lepeckiego. Wcześniej posiłki również jadał raczej samotnie, był bardzo zapracowany, ale w niedziele i święta zasiadał do obiadów z rodziną i poświęcał sporo czasu rozmowom ze swoimi córkami. Czy styl żywienia Piłsudskiego jakoś odbiegał od zwyczajów ówczesnej elity? – Wszystkim właściwie. Nie lubił przyjęć, źle się podczas nich czuł. Jadał mało, bawił się niechętnie, a wówczas Warszawa potrafiła się bawić do upadłego. Nie miał przyjaciół w powszechnym rozumieniu tego słowa. Najbliższą mu osobą był chyba Walery Sławek, człowiek niezwykle mu oddany. Właściwie Piłsudski spotykał się tylko ze swoimi współpracownikami. Ale nie był człowiekiem ponurym. Lubił teatr i często w nim bywał, lubił też kino. Adiutant Marszałka napisał w swojej wspomnieniowej książce, że w Belwederze często wieczorami stawiano projektor i wyświetlano filmy, a Komendant dobrze się wówczas bawił. Trzecim nałogiem, któremu się oddawał – obok papierosów oraz mocnej herbaty – były pasjanse. Bawił się tym przez długie godziny. Ale to też raczej w samotności. Mówi się, że Marszałek był wielki przywódcą – na czym ta wielkość polegała? – Miał wielką charyzmę i ogromny autorytet. Cóż, Polska zawdzięcza mu niepodległość uzyskaną po 123 latach niewoli. Oczywiście nie odzyskał jej sam, ale jak chyba nikt przed nim i na pewno nikt po nim potrafił zmobilizować Polaków do działania, do udziału w wojnie o niepodległość. Czyli zaprzęgnąć Polaków do czegoś, co już wówczas było tylko narodowym mitem. Mało się o tym mówi, ale Polacy jakoś pogodzili się z tym, że nie mają własnego państwa. Gdy Legiony wkroczyły do zaboru rosyjskiego, Polacy nie rwali się do walki. Słowa pieśni Legionów: „Nie chcemy już od was uznania/ Ni waszych słów, ni waszych łez/ Skończyły się dni kołotania/ Do waszych serc – jebał was pies” były bardzo gorzkie, ale i bardzo prawdziwe. Po latach Wieniawa tak te pełne goryczy słowa tłumaczył: „Nie wierzcie tym słowom. Ukrywają one żal, smutek, a także i wstyd żołnierzy, stawiających pierwsze, a zatem najtrudniejsze kroki na drodze do wielkości i sławy, na widok otaczającej ich podówczas obojętności”. Bo niechęć i, w najlepszym razie, obojętność była wszechogarniająca. W 1915 roku w Płocku pojawił się „oficer od Piłsudskiego” i wkrótce grupa miejscowych ochotników, w tym dziesięciu uczniów miejscowego Gimnazjum Polskiego, ruszyła do legionowego punktu zbornego we Włocławku. Wymarszowi ochotników idących walczyć o wyzwolenie ojczyzny nie towarzyszyła orkiestra, tłumy wiwatujących mieszczan i rzucane pod nogi pęki kwiatów. „Byliśmy przez jednych żegnani ze smutkiem, przez drugich z zimną obojętnością i ironią” – opisał ten wymarsz jeden z ochotników. Wielkość Piłsudskiego polegała na tym, że potrafił Polaków zmobilizować. Wtedy, podczas I wojny światowej, gdy ziszczał się sen o wojnie między zaborcami, i później, w 1920 roku, gdy na Polskę i dalej na Europę szła sowiecka nawałnica. Wtedy też ludzi, którzy mieli wiarę w zwycięstwo było nie nazbyt wielu. Krążą plotki, że łatwo się załamywał – czy to prawda? – Łatwo nie, na pewno. Być może Piłsudski przeszedł krótkie załamanie w 1920 roku, gdy sowiecka armia podciągała pod Warszawę. Jeśli nawet, to trwało ono krótko i dodało mu sił. Jak można zresztą o częste załamania podejrzewać człowieka, który całe swoje życie podporządkował walce o niepodległość i który nie raz tę walkę dźwigał na swoich barkach niemal samotnie? Natomiast ciężkim doświadczeniem była dla niego śmierć prezydenta Narutowicza. Nie spodziewał się, że ktoś może się posunąć do tak haniebnego czynu, że walka polityczna w niepodległym już kraju może być bezwzględna. Jak znosił swoich przeciwników politycznych? – Piłsudskiego często oskarża się o niszczenie opozycji, o bezwzględność wobec przeciwników politycznych. To po części prawda, ale trzeba brać pod uwagę, że mówimy o przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, okresie, gdy demokracja przeżywała swój potężny kryzys. W ZSRR był Lenin, a później Stalin, w Niemczech Hitler, we Włoszech Mussolini. Piłsudski uważał, że w demokratycznych sporach Polska utonie, a po okresie zaborów ma ogromnie dużo do nadrobienia, że leży w imadle między dwoma sąsiadami, którzy na razie są słabi, ale za chwilę rzucą się by ten kraj rozerwać na strzępy. I Polska tę chwilę ich słabości powinna, musi, dobrze wykorzystać. Często podnosi się jego ostry język. Ale Komendant równie ostro wypowiadał się o swoich politycznych przeciwnikach, jak i o swoich zwolennikach. Chyba nawet o tych drugich ostrzej… Potrafił ich besztać bez pardonu i oni potulnie go słuchali. Ale Piłsudski nie mieszał się do bieżącego rządzenia, raczej wyznaczał kierunek niż gubił się w drobiazgach. Współpracownicy go kochali, szanowali i byli mu bezwzględnie posłuszni. Polaków często chłostał… – I słusznie. Najsłynniejsze jest jego powiedzenie „Naród wspaniały tylko ludzie kurwy”. W moim przekonaniu to bardzo słuszne stwierdzenie, prawdziwość tych słów potwierdzamy, niestety, niemal codziennie. Ale miał też dla Polaków wiele podziwu. „Jest u nas mimo wszystko dużo dobrej woli” – mówił. Czego Piłsudski może nas nauczyć odnośnie naszej współczesności? – To trudne zagadnienie. Piłsudski żył w innej epoce, w zupełnie odmiennych czasach. Na pewno może być wzorem oddania sprawie narodowej. Na pewno dzisiejsi politycy mogliby się wzorować na jego ascetycznym trybie życia. Chciałoby się, aby mieli choć cząstkę jego charyzmy, ale tę zdobywa się tylko w specyficznych warunkach wojny i walki, więc może lepiej nie? Podczas wojennej wizyty Winstona Churchilla w jednej z angielskich fabryk pewien robotnik krzyknął na widok przechodzącego premiera: „Oto idzie cholerne Imperium Brytyjskie!”. Ale gdyby nie wojna, jak zapamiętalibyśmy Churchilla? Jako utalentowanego reportażystę, który nadużywał whisky i cygar. Antoni Słonimski twierdził, że był świadkiem, jak w jednej z warszawskich kawiarni, siedząc wraz z córkami i w towarzystwie Wieniawy oraz Walerego Sławka, Piłsudski przez nieuwagę zapalił papierosa w sali przeznaczonej dla niepalących. Kelner zwrócił mu uwagę, a gdy Wieniawa i Sławek zerwali się by go zbesztać, Piłsudski powstrzymał ich i posłusznie zgasił papierosa. Słonimski powtarzał później, że nie ma już w Polsce ani takich polityków, ani kelnerów. Ano nie ma… . Rozmawiała Katarzyna Zarówna Komentarze
Kup Naród Wspaniały w Odzież męska ☝ taniej na Allegro.pl - Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Często mawia się, że w piekle przy kotle z Polakami niepotrzebny jest diabeł. W naszym polskim kotle, jakby ktoś tylko chciał się wychylić lub wydostać, to reszta natychmiast ściągnie go z powrotem na dół. Diabeł może odpocząć, Polacy sami się nawzajem powykańczają. Niewątpliwie coś w tym trzeba zrobić, aby skłócić ze sobą Polaków? Nic. Absolutnie nic nie trzeba robić. Polacy zawsze sami sobie znajdą powód do sprzedawane na stacji? Jedni są za, drudzy absolutnie przeciw i już jest "dobry" powód do kłótni. Drzewo na osiedlu? Jedni są za, drudzy są przeciw i już jest powód do kłótni. Drzewo, ławka, hot-dog, sprzęt do ćwiczeń w parku, pies załatwiający się na trawnik - wszystko, dosłownie wszystko może wywołać w gronie Polaków awanturę i każdy, dosłownie każdy, powód jest dobry, aby pokłócić się, skłócić i niemal wywołać wojnę domową. Homoseksualizm? To już jest w ogóle temat-zapalnik. Kiedyś, jak jeszcze pracowałam, to w pokoju zeszło na temat gejów i lesbijek. Jedna dziewczyna była całkowicie za, popierała parady itp. Druga dziewczyna była absolutnie przeciw: wszystkich pedałów by rozstrzelała, powiesiła, potopiła i co kto chce. Wybuchła taka awantura, że nawet "cześć" przestały sobie mówić. Przez gejów. Czy naprawdę nie ma żadnych opcji pośrednich? Czy musi być tak, że gejów albo się uwielbia, wielbi, całkowicie popiera i wpada w zachwyt nad nimi albo chce się ich rozstrzelać i usunąć z powierzchni ziemi? Nie ma nic pomiędzy? Może po prostu wystarczyłoby zaakceptować ich istnienie, ale bez wpadania w zachwyt nad homoseksualizmem i bez zbędnego roztrząsania, czy to normalnie czy nie. Dla mnie może to być nienormalne, a dla geja jego gejostwo może być normalne i ok. Nawet, jeśli ja osobiście nie rozumiem, jak może chłop spółkować z chłopem, to nie znaczy, że będę z tego powodu kogokolwiek prześladować, wyśmiewać czy napiętnować. Ja nie rozumiem i nie uważam tego za normę, ale dla kogoś może być to normalne i niech sobie będzie. Niech każdy żyje, jak chce, jeśli nikogo tym nie krzywdzi. Trochę śmieszy mnie, gdy ktoś mówi, że geje zagrażają polskim katolickim rodzinom. Niby w jaki sposób? Uwodzą mężów czy co? Słaba chyba ta polska katolicka rodzina, jeżeli nawet gej jej - temat rzeka. Kiedy zaczęliśmy nosić maseczki, to do głowy mi nie przyszło, że są tacy, którym to przeszkadza i traktują noszenie kawałka materiału na twarzy jako zamach na ich wolność. Co ma wolność do noszenia maseczki? To może niech od razu chodzą nago, bo ogólnie ubieranie się odbiera wolność. Np. majtki - no kto to słyszał? Nie pozwalają miejscom intymnym swobodnie oddychać, a w dodatku niektóre wrzynają się w skórę. Zamach na wolność jak nic! Tylko niewolnik nosi kawałek materiału na dupie, wolny człowiek pozwala dupie swobodnie oddychać. Jak oni w ogóle skorelowali zwykłą maseczkę z niewolą czy totalitaryzmem? Jaką pokrętną logiką doszli do wnioski, że maseczka to zamach na ich wolność? Tego chyba nawet sami antymaseczkowcy nie wiedzą. Po prostu kolejny dobry powód do gównoburzy i do robienia na przekór. Polak uwielbia robić na przekór, nawet jeśli coś jest dla niego dobre. Każdy powód jest dobry do walki o wolność - nawet, jeżeli nikt tej wolności nie czemu ludziom aż tak przeszkadzają te maseczki i aż tak się przeciwko nim buntują? Przecież maseczka to nie jest nic złego. Ja mam nadzieję, że maseczki z nami już zostaną, również po epidemii. Jeżeli coś niewielkim kosztem pomaga ograniczać transmisję wirusów i bakterii przenoszonych drogą kropelkową, to jest to dobre i powinno zostać na problem leży w tym, że maseczki wprawdzie w pewnym stopniu pomagają chronić siebie przed zarażeniem, ale głównie pomagają chronić innych przed noszącym i jego wyziewami. Może o to właśnie chodzi? Polak to egoista i nie ma zamiaru myśleć o innych. Wręcz przeciwnie: "jak ja jestem chory, to niech inni też będą, czemu mają mieć lepiej i być zdrowi, wolni od wirusa?". Gdyby maseczki chroniły w 100% osobę noszącą, a otoczenia już nie, to Polacy bardzo chętnie by je nosili. Może to jest rozumowanie typu: "o, jak ja mam koronę, to niech sąsiad, ekspedientka i ta gruba baba w autobusie też mają! A co!". Podłe, ale takie typowo i wszczynanie awantur o byle co - najbardziej charakterystyczna polska cecha. W Japonii noszą maseczki od lat i nikomu to nie przeszkadza. Ale Polak to nie Japończyk: nad Polakiem trzeba stać z batem i kijem, bo inaczej będzie robić pod siebie, jeżeli ktoś wprowadzi zakaz sikania w majtki. Polak musi mieć nakaz prawny i groźbę wysokiej kary, w przeciwnym razie w życiu nie pomyśli o kimś innym niż on Polak z krwi i kości ma szablę w dłoni zawsze gotową do ataku. Prawdziwego Polaka atakują wszyscy: kobiety domagające się prawa do aborcji, właściciele psów, bezrobotni, zwolennicy eutanazji, LGBT, innowiercy, ekolodzy, socjaliści, lewacy, bezdzietni. Prawdziwego Polaka atakują maseczkami, przyłbicami, rękawiczkami, mydłem, środkami antybakteryjnymi, jak również hot-dogami na stacji, zakazem jazdy pod wpływem alkoholu, pasami bezpieczeństwa, ograniczeniem prędkości, nakazem jazdy rowerem po ścieżce rowerowej, czerwonymi światłami na pasach, zakazem palenia papierosów w miejscach publicznych, kodeksem pracy i ogólnie wszystkimi przepisami prawnymi, które nakazują uwzględnianie obecności innych ludzi w przestrzeni siedzę sobie na dworcu na ławce czekając na autobus, a tu nagle przysiada się jakaś baba i zaczyna obok mnie palić papierosa. Myślę sobie: jakie to typowo polskie. Czysty egoizm, skupienie tylko na sobie. To, że obok ktoś siedzi - nieważne; to, że prawo zabrania palenia na dworcach poza wyznaczonymi miejscami - nieważne. Jej się chce palić i będzie palić, a resztę ma gdzieś. Nie obchodzi jej, czy to komuś przeszkadza czy nie. Ważne, żeby jej było wygodnie. Ona jest ważna, reszta jest nieważna. Miałam podobne sytuacje na przystankach miejskich, ale to było przed zakazem palenia, choć i tak zawsze mnie takie samolubne zachowania irytowały. Samolubne i typowo polskie. Prawdziwy Polak z krwi i kości: samolubny, egoistyczny, skupiony tylko na sobie i czubku własnego nosa, narzucający innym swój światopogląd, kłótliwy, jeszcze w dodatku kapuś, donosiciel, denuncjator. W szkole nauczyciel coś przeoczy, że się ktoś spóźnił, że ściąga, że ktoś wcześniej wyszedł, że przepisał pracę domową - ale "życzliwy" kolega lub koleżanka nigdy nie przeoczy i zawsze na tę osobę doniesie. W pracy jest tak samo. Koleżanka słabiej sobie radzi lub czegoś nie dopatrzyła, więc cyk! Zaraz się napisze jakiś donosik do szefa w mailu. To jest takie naprawdę typowo polskie. Też miałam taką sytuację, że lubiłam koleżankę z pokoju, gadałyśmy normalnie i w ogóle, aż pewnego dnia przypadkiem okazało się, że ona w mailu napisała bardzo długi donos na mnie chyba ze wszystkim, co możliwe: dałam jej do poprawy, ale chyba nie poprawiła, a jeśli już, to nie od razu. Tutaj popełniła błąd, a w innym miejscu też. Ona ma takie doświadczenie, a tutaj taki błąd popełniła!... itp. itd. Ale dla mnie na co dzień przemiła i przesympatyczna. Cóż, to Polska właśnie. Mogła chociaż nie udawać, że mnie lubi, skoro już pisała na mnie donosy, bo to naprawdę cywilizacja, nasze zasady - czyli właściwie jaka ta cywilizacja jest i jakie są jej zasady? Zasada egoizmu? Zasada prześladowania każdego, kto chociaż trochę odróżnia się od ogółu? Zasada narzucania kobiecie, że ma urodzić chore dziecko, bo tak i już? Zasada narzucania wszystkim, że mają się zrzucać na Kościół nawet, jeśli go nie popierają? To są te zasady tzw. "naszej" cywilizacji? Trochę smutne te "ich" zasady. Piszę "ich", bo na pewno nie są one moje. . 474 4 308 292 122 288 185 332

naród wspaniały tylko ludzie koszulka